Mijający rok przyniósł sporo ciekawych zmian na krajowym rynku klasyków i tzw. klasyków młodszych, w uproszczeniu nazwijmy ich Juniorami. Otóż, ceny niektórych z nich wyskoczyły daleko poza margines rynkowych oczekiwań a kwoty rzędu 40 tysięcy złotych za Cinquecento Sporting czy Renault Twingo już, o dziwo, nikogo nawet nie dziwią. Skoro tak, wypada dorzucić swoistą przeciwwagę.
Wzrost cen wspomnianych Juniorów to nic innego jak znak zmian w preferencjach miłośników motoryzacji. Raz, że odchodzą od ciężkich niemieckich propozycji, które potrafią być równie ciężkie w serwisowaniu a dwa, że czynią to na rzecz mniejszych, lżejszych i nowszych samochodów, które wcześniej budziły co najwyżej litość. Dobrze pamiętam pobłażliwe uśmiechy kiedy z entuzjazmem paradowałem za kółkiem mojego Autobianchi Y10. Te miny mówiły jedno: za mały i za lekki na klasyka.
Skoro jednak tak, może dobrze by było, dla równowagi, zaproponować coś, co nie tylko nie będzie odbiegało od Juniorów ceną, ale również rozmiarem. Innymi słowy model, który w przeszłości mógł być kuzynem, wspomnianych wcześniej, nowszych konstrukcji. I tu z pomocą, acz nieoczekiwaną, zjawia się Fiat 127. Nie tylko, że w genialnej kondycji, ślicznej kombinacji kolorów i estetyki, na dodatek oferowany jest w cenie, którą można by uznać za sensacyjnie atrakcyjną. Gdyby nie świadomość, ile taki Fiat kosztował jako nowy.
Co zresztą ciekawe, śledząc wspomnianego Fiata i Renault, obserwowałem też komentarze zainteresowanych obiema konstrukcjami. Argument ceny sklepowej był w obu przypadkach podnoszony. I to nie tyle słusznie co kuriozalnie. Jakie to ma bowiem znaczenie, ile coś kosztowało dwadzieścia lat wcześniej, skoro nie jest już (ani w tej cenie) oferowane i zostały tylko pojedyncze sztuki, za które ktoś życzy sobie teraz konkretnie tyle a tyle i nie zamierza debatować o detalicznej cenie sprzed lat.
Proponowany przez Komfort-Trans Fiacik jednak w moich oczach przebija juniorskie propozycje. Li tylko dlatego, że nosi na sobie chrom i skaję a takie wykończenie podoba i się jednak bardziej niż gumowanie i plastiki. Zwłaszcza w omawianych cenach i to wśród pojazdów, których i tak nikt nie zamierza ujeżdżać w codziennym trybie. Aż nie wypada też dodać, że w przypadku 127, proponuje nam się też wóz, który udało się uchować w takim stanie przez ponad ćwierć wieku dłużej. O ile bowiem Twingo i Cienki to auta sprzed 20 i 25 lat, zielony 127 Special opuścił fabrykę w roku 1975. Jak by nie liczyć, jest dwa razy starszy.
Lepsze to, czy nie, cieszy, że juniorskie propozycje (zresztą dawno sprzedane) mogą liczyć na konkurencję takiej klasyki. Ciekawie by było porównać wrażenia zza kierownicy, zwłaszcza w Cinquecento z silnikiem 903cm3, czyli identycznych z tym spod maski 127, może tylko nieznacznie unowocześnionym. A skoro już i o cenach sklepowych była mowa, Cinquecento 900 w 1993 roku kosztował 120 000 złotych, zaś taki 127, te 20 lat dalej wstecz, dostępny był w sieci Pewex za równowartość 1750 dolarów. Oficjalny kurs amerykańskiej waluty nieznacznie przekraczał wtedy 3 polskie złote.
Galeria

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans

Zdjęcie: Komfort-Trans