Citroen już dwa razy triumfował w tym roku w Plebiscycie Lajkonik Roku, ale cóż szkodzi dać mu jeszcze jedną szansę? A skoro tak, nie ma chyba lepszego kandydata na podium niż DS, nawet jeśli czarny egzemplarz raz już pokazał w mijającym roku swoją dominację.
Żeby nie było monotonnie, tym razem sięgam po egzemplarz w innej wersji kolorystycznej. Zieleń to kolor nadziei a ja mam właśnie nadzieję, że francuska marka dobrze wypadnie w tegorocznym finale, który rozegramy już po Nowym Roku. Taka jest bowiem zasada działania Plebiscytu, że prezentowane w grudniu samochody o swój kawałek tortu powalczą dopiero w styczniu. I również w styczniu rozstrzygniemy, któremu z nich przypadnie tytuł Lajkonika 2023 Roku.
Nie tylko kolor i sentyment do marki przywiodły mnie do tego egzemplarza. Były jeszcze dwa inne powody. Mianowicie, wypatrzyłem jeden prześliczny egzemplarz w Holandii, ale zdążył się sprzedać zanim jeszcze miałem czas by o nim napisać a kosztował prawie 30 tys EUR. Poza tym, zielony DS pochodzi z mojego rocznika a już kiedyś pisałem, że mam do tego zabobonny stosunek i lubię się czasem przejrzeć w reflektorach samochodu, który jeździ po świecie tyle czasu, co ja. I naprawdę, sami przyznajcie, nieźle się prezentuje i ani trochę nie zestarzał.
Ten Citroen pochodzi od francuskiego właściciela i jest on dopiero trzeci z kolei w dokumentach. Można więc spokojnie twierdzić, że posiadanie takiego DS nie nudzi się szybko. A to wszystko pomimo braku nadzwyczajnych dodatków, chociaż jak dla mnie to spokojnie wystarczą te skrętne reflektory pod jedną szybą i już nic więcej nie trzeba do szczęścia.
Licytacja zielonego egzemplarza DS 21 powoli dobiega końca, ale nie jestem pewien czy zakończy się sprzedażą. Samochód ma określoną cenę minimalną i nie chce mi się wierzyć żeby była niższa niż 20 tys EUR. Wszystko powyżej będzie już raczej prostą drogą do zakończenia aukcji sukcesem. Zatem, obserwujemy.