Zdania są podzielone w kwestii czy lepiej mieć jeden samochód długo czy może kilka krótko. Akurat Volvo 245 miałem kilka lat i przejechałem nim 100 tysięcy kilometrów a fakt, ze nie było to turbo nie ma tutaj większego znaczenia. Zresztą jak by miało być, to była już wtedy rzadkość.
Na samo hasło „Turbo”, portfel sam tutaj zrywa się do lotu. Tych samochodów wyprodukowano niewiele, były raczej drogie i nikt się ich chętnie nie pozbywał. O ile bowiem 120 koni, ze zwykłego silnika 2.3, zapewniało „dwusecie” całkiem przyjemne osiągi, to dodatkowe 35 kucy było nie tylko wisienką, ale całą dodatkową górą kremu i posypki na torcie Volvo 240.
Z tym, że nie do końca wisienkowo jest w tym przypadku. Samochód opisywany jako, w większości, bezbłędny, wcale taki nie jest. I to już po pierwszym przejrzeniu zdjęć. Najbardziej denerwujące jest, że ma połamane fotele – wada fabryczna modelu 240. Oparcia zbyt wysokie a może ze zbyt cienkich rurek, zwyczajnie pękały od użytkowania. Niby nie problem, bo w turbo i tak polecałbym zmianę foteli – w moim miałem doskonałe krzesło marki Scheelmann. Ale przykrywanie wszystkiego robionymi na zamówienie pokrowcami nie ma tutaj żadnego sensu.
Podobnie rzecz się ma z kieszeniami w drzwiach, które są połamane albo ich zwyczajnie brak. Też szkoda, bo rzecz jest w sumie niedroga i aż nie wypada żeby (przy wylicytowanej cenie) brakowało takich drobiazgów.
Nie podoba mi się luśnia wydechu, nie jest nawet częściowo proporcjonalna do nadwozia i wyraźnie psuje aparycję samochodu. Podobnie jak brak tapicerskich wkładek w zagłówki na wszystkich miejscach siedzących, w tak wysokim modelu aż niepodobna żeby ich nie było. I skoro już jesteśmy w kabinie, czy naprawdę nie dało się zamówić kratki za tylna ławkę albo chociaż rolety. Wiem, że swoją wiozłem aż z Kalifornii, ale skoro ja mogłem to chyba inni też.
Na wielki plus, i mam nadzieję, że ten akurat element jest sprawny, dopisałbym zawieszenie modelu Turbo. Też je znam, bo u siebie zmieniałem stabilizatory (na grubsze) a zawieszenie na „Sport” z obowiązkowymi amortyzatorami gazowymi DeCarbon i to jest taka zmiana w prowadzeniu, że absolutnie nie chce się potem wsiadać do auta ze standardowym.
Volvo zapewne wróci do puli Bilwebauctions, bo chociaż wylicytowano je na ponad 90 000SEK to nie uzyskano ceny minimalnej ustawionej przez sprzedającego. Na jego miejscu skorzystałbym z szansy i dopracował nieco auto, głownie wnętrze. Za drugim podejściem może mu to być potrzebne. Wtedy będzie i wisienka.