Pewnie z przerażeniem pomyśleliście, że kompletnie zwariowałem i teraz będę entuzjastycznie wypowiadać się na temat elektrycznej motoryzacji. No to mnie nie znacie, bo mi to wcale nie grozi, co nie znaczy, że od patrzenia na taką Giulię, nie latają mi po plecach elektryczne ciarki.
Giulia Sport Wagon to samochód, o którym mówi się ostatnio coraz więcej, ale w kontekście aktualnie produkowanego modelu. Natomiast niewielu z nią zainteresowanych zapewne w ogóle zdaje sobie sprawę, że nazwa modelu nie narodziła się w ostatnich latach. O istnieniu dawniej wersji kombi nie wspomnę.
Takich nadwozi akurat wyprodukowano bardzo niewiele, nie wspominając o specjalistycznych nadwoziach, wyprodukowanych na potrzeby służ, głównie włoskich. Tak zaczęła się historia tej Giulii, którą zamówiono dla służb autostradowych. I wtedy miała ładny zielony kolor.
Samochód ma dość specyficzne wnętrze, bo siedzieć w nim mogą raptem trzy osoby, ale za to można zapakować do tego kombi sporo sprzętu i praktycznie z zewnątrz nic nie będzie widać. Tylne boczne szyby są tutaj zaślepione i tapicerowane. Pewnie nie tylko po to, żeby przesuwający się ładunek, przypadkowo jednej z nich nie wybił, ale też dla lepszego wyciszenia kabiny. Trzeba tez przyznać, że taka tapicerka bardzo elegancko się prezentuje.
W Alfie znajdziemy dodatkowe zegary, poza fabrycznymi na desce rozdzielczej. Jest też dedykowany panel sterowania, ale on wymaga chyba głębszego przestudiowania. Na pierwszy rzut oka, można było z jego pomocą wykrzesać całkiem niezłe widowisko typu „światło i dźwięk”. Tak mi się wydaje.
Po zakończeniu służby Giulia trafiła w ręce entuzjastów włoskiej motoryzacji i zarazem producentów wina z Prowansji. Oni zadbali o porządne odnowienie samochodu a następnie używali go do celów transportowych i reklamowych. Domyślam się, że materiałowy faltdach był przez większość czasu uchylony nad ich głowami.
Nie tylko dla zapewnienia dopływu świeżego powietrza i słońca, ale też do lepszego odsłuchu grającego pod maską silnika o kultowej pojemności 1750cm3. Bo naprawdę lepsze te od słuchania jęków elektrycznego wirnika, tak nieprzyjemnie rozpychającego się na korytarzach Brukseli.