Niektórym wydaje się, że tradycyjny brytyjski roadster istnieje w jedynym tylko słusznym kolorze „British Racing Green”, ale przecież kolorów mamy do wyboru wiele i samochodom ładnie jest też w innych. Natomiast wybór „French Blue” dla kultowego modelu Triumph’a nie wydaje się oczywisty.
Triumph to marka wybitna, podobnie jak opisywany – tutaj – niedawno Lotus. Znany wcześniej z takich właśnie, jak TR6, stylowych roadsterów, nigdy nie dorósł może do poziomu Austin Healey’a, ale stanowił dla tamtego korzystną alternatywę. Co ważne, konstruktorzy Triumph’a poszli nawet dalej i swoim fanom zaproponowali ciekawe samochody inne go formatu. Jeden z nich – tutaj – trafił w swoim czasie w moje ręce z tzw. handlowym przeznaczeniem. Proponowany krajowym nabywcom, został odprawiony z kwitkiem i ostatecznie Triumph Dolomite Sprint pojechał do Niemiec. A dodam, że do Polski trafił, przez Holandię, ze Szwajcarii.
Ścieżka niebieskiego TR6 była może mniej zawiła, ale dłuższa, gdyby liczyć w kilometrach. Jako nowy, samochód został sprzedany w USA, skąd całkiem niedawno zawitał do Austrii, gdzie wciąż przebywa i czeka na nowego właściciela. Lakier „French Blue” był już odświeżany, co nie powinno dziwić (np. Dolomite w ogóle był wcześniej czerwony, a nie niebieski), ale sprzedający twierdzi, że jest w doskonałym stanie. Co do reszty, oko się świeci a najciekawszym akcesorium wydaje się narzutka na przestrzeń pasażerską, bo przecież dni wyłącznie słoneczne to dzisiaj coraz większa rzadkość. Wrażenie robią też szprychowe felgi.