Ludzie kupują oczami. O tym wie każdy handlowiec. Niby wie, ale nie zawsze pozwala aby ta wiedza działała na jego korzyść. Świetnym przykładem tej sytuacji są ilustracje w ogłoszeniu czerwonego Audi A6.
Wybór Audi nie jest przypadkowy. Po pierwsze, ta wersja A6 bardzo mi się od zawsze podoba. Szczególnie tylna część nadwozia sedan. Uważam potraktowanie lamp, ich niewielki rozmiar, za niezwykle śmiałe i estetyczne rozwiązanie.
Ktoś powie, że A6 C5 przypomina po prostu dużą parówkę i może będzie miał w pewnym stopniu rację, ale trzeba też przyznać, że auto ładnie trzyma proporcje i jest nad wyraz skromne. Cecha, o której późniejsze generacje Audi wolały zapomnieć. A szkoda.
Miałem przyjemność poznać tę generację A6 z silnikiem 4.2 więc zapewne jazda z tym dieslem nieco by mnie schłodziła, ale zauważcie, że i tak nadmiernie się nie grzeję. Po prostu doceniam estetykę, a stan tego egzemplarza nie pozostawia wiele do życzenia.
I tu dochodzimy do kwestii tytułowej. W sobotę pokazałem na profilu FB zajawkę oferty Komfort Trans – modelu 80. Jaki by ten egzemplarz nie był, sprzedawca wyciska go jak cytrynkę za pomocą wspaniałej fotografii. To zresztą znak rozpoznawczy sprzedającego.
A co mamy w przypadku czerwonego A6? Bieda. Zdjęcia po mroźnej nocy, lakier pod szronem, rozdzielczość marna. Na ofercie pozna się tylko ktoś z odrobiną pojęcia, kto zauważy przebieg, wpisy serwisowe i widoczny jednak stan auta. Reszta go zwyczajnie pominie.
Inaczej będzie w przypadku wspomnianej „osiemdziesiątki”, którą publika będzie ekscytowała się przez następne kilka dni, w trakcie których również samochód zostanie (zapewne) sprzedany. Czego pewnie nie da się rzec o czerwonym. Nie wiem, czy całościowo nie lepszym.
