Unikalne propozycje.
To, że czasami do sprzedaży trafiają samochody-rodzynki i są to świetnie zachowane klasyki, auta sportowe czy zapomniane limuzyny, nie dziwi nikogo. Ale kiedy w takim charakterze zawita na łamy auto proste i popularne, wręcz pospolite, wtedy budzi prawdziwe zdziwienie.
Możemy się chyba zgodzić co do tego, że VW Polo to samochód z pogranicza działu wózków sklepowych. Nie ma w sobie w zasadzie nic, co uzasadniało by jego pojawienie się w strefie klasyków. Poza sytuacją kiedy taki samochód pojawia się tam po trzydziestu latach od wyprodukowania a na szafie wciąż widnieje śmiesznie niski przebieg.
Oprócz przebiegu, dobrze jest kiedy takie auto jest też świetnie zachowane. Idealnie by było gdyby było ciekawie wyposażone, w jakiejś ciekawej wersji. No cóż, w tym przypadku nie ma o tym mowy. Stan zachowania jest imponujący, ale poszukiwacze samochodowych smaczków, będą tutaj musieli poratować się skokiem do lokalnego food trucka. W kabinie Polo, podobnie jak w jego nadwoziu czy pod maską, nie dzieje się absolutnie nic ciekawego.
Na koniec kwestia ceny. Nie zamierzam o niej dyskutować bo to wartość, którą ustala sam sprzedający. Natomiast pytanie jest zupełnie inne. Jakiego odszkodowania należy się domagać za trzydzieści lat powstrzymywania się od zajeżdżenia tego auta na śmierć, aż koła odpadną, do spodu. W zamian zaś, garażować, dbać, pieścić, chuchać… na Polo.
1 komentarz
[…] w ciągu minionych dwóch lat wpisów, znalazłem tylko jeden odnoszący się do Polo – tutaj. Co prawda auto zarejestrowano na żółte tablice, ale nie wydaje mi się żeby to wystarczało do […]