Od kilku tygodni urządzam na profilu FB spotkania z fanami gdzie omawiamy rozmaite kwestie. Było już o Motomagazynie i moim Chevrolecie Monte Carlo. W ostatni wtorek zaś przygotowywaliśmy się na nadejście Bestii.
Zanim dojdziecie do wniosku, że coś mi odbiło i zostałem prorokiem, wytłumaczę, że Bestia to nie twór biblijny tylko zjawisko pogodowe. W jego ramach ma dojść do znaczącego ochłodzenia co nie pozostanie bez konsekwencji dla korzystania z samochodów.
Przygotowania do nadejścia Bestii nie dotyczą w zasadzie żadnych klasyków bo te zimują pod kołderkami, ale przecież w tym czasie czymś trzeba się przemieszczać a nasze daily nie zawsze wyprodukowano dopiero co. Zresztą, gdyby nawet, nie są odporne na mrozy.
Niska temperatura to przede wszystkim tężejące smary, oleje i płyny. Dlatego uruchamianie samochodu na mrozie to zabieg podobny do refibrylacji. Przez silnik przechodzi wstrząs bo jest odpalany praktycznie bez udziału oleju, a reszta mechaniki czeka na odtajanie.
Powiecie, że to chyba nie ma takie znaczenia bo w końcu w takiej Norwegii czy Kanadzie samochody jakoś jeżdżą. Zgadza się, ale zauważę, że w pewnych rejonach nikt nawet nie myśli o tym żeby uruchomiony silnik gasić bo mogłoby się to już wcale nie udać.
Zapraszam do odsłuchania materiału live z nadzieją, że poruszone kwestie zadzwonią gdzieś o wasze uszy a następnie przełożą się na zmniejszenie szoku termicznego kiedy Bestia już u nas zagości. Nagranie sponsorował szalik Kumho i producent wielosezonowych opon Toyo Celsius. Żart.
2 komentarze
[…] że nic mnie nie zaskoczy, ale potem gruchnęła wieść o nadchodzącej Bestii ze Wschodu – tutaj. Wciąż spałem spokojnie bo marny akumulator z Marei zastąpiłem mocniejszą baterią Ipla, po […]
[…] że nic mnie nie zaskoczy, ale potem gruchnęła wieść o nadchodzącej Bestii ze Wschodu – tutaj. Wciąż spałem spokojnie bo marny akumulator z Marei zastąpiłem mocniejszą baterią Ipla, po […]