Do zainteresowania holenderską aukcją Catawiki skłoniła mnie, przeprowadzona tam przez Piotra Życzyńskiego z House of Classics, sprzedaż Fiata Coupe, o którym zresztą wam też pisałem – tutaj. Sam miałem do sprzedania trudne, chociaż ciekawe, auto.
BMW 2000 Neue Klasse trafiło do Polski w efekcie wyjazdu do Belgii i zachwytu nabywcy. Zauroczony kolorem i stanem samochodu, nie oglądał się na wierność oryginałowi czy dopracowanie np. elementów zawieszenia. Kupił, przywiózł i…
No właśnie, pierwsze przejażdżki przyniosły pewne rozczarowanie. Okazało się, że po przeprowadzonym remoncie blacharskim, w BMW były jeszcze tematy do poprawienia. Pozostawała jeszcze jakość powłoki lakierniczej oraz jej nieoryginalny kolor.
Gdyby nowy właściciel zdecydował, że takie mu się podoba i będzie nim sobie jeździł, to jeszcze byłoby zrozumiałe. Tak jednak nie było, samochód kupiono jako inwestycję, co oznacza, że miał się z zyskiem sprzedać. Przy dość wysokiej cenie zakupu, sukces nie był murowany.
Po dokonaniu drobnych poprawek, założeniu nowych opon i dopieszczeniu detailingiem, BMW zostało skierowane do sprzedaży. Najpierw przy pomocy Ardor Auctions, potem ogłoszeń w Polsce a następnie na Mobile.de. Cena była wysoka, a chętnych brak.
No, nie do końca. W trakcie postoju w Ardor, pojawił się chętny do zamiany. Proponował inne, bardziej współczesne, BMW i dopłatę. Właściciel odrzucił tę propozycję w poszukiwaniu maksymalnego zysku. Jak się okazało, był to duży błąd.
Nie doradzałem przy zakupie tego BMW, nie było ze strony właściciela takiej prośby, ale gdyby tak się stało, na pewno zwróciłbym mu uwagę na nieoryginalny kolor samochodu z 1967 roku. A także fakt, że Neue Klasse nie jest modelem sprzedającym się w wysokich cenach.
Warto na takie sprawy zwracać uwagę, zwłaszcza przy zakupach tzw. inwestycyjnych. Może się bowiem okazać, że margines zysku zostanie nam zjedzony przez poprawki (np. położenie nowego lakieru) i wtedy z zarobku nici, a wręcz będzie strata.
Kiedy mijały dwa lata niepewności co do losów BMW, zaproponowałem skierowanie auta na aukcję Catawiki. Przygotowałem ofertę i opis, Holendrzy auto przyjęli. Nadszedł ten dzień, w którym stoper aukcji ostatecznie ruszył.
Początkowo nic się nie działo, potem kilka osób licytowało, ale nisko. Zaproponowałem obniżenie ceny minimalnej, co uczyniłem potem jeszcze raz. Ostatecznie ktoś licytował BMW na granicy obniżonej ceny, ale aukcja zakończyła się bez jej uzyskania ani przebicia.
Za zgodą sprzedającego skontaktowałem się z potencjalnym chętnym. Zaproponowałem zakup po wylicytowanej, przez niego, cenie. Oferta została przyjęta i kilka dni później niemiecki miłośnik BMW pojawił się z lawetą.
Catawiki nie jest rozwiązaniem tanim, ich aukcyjna prowizja wynosi około 10 procent i pobierają ją od obu stron transakcji. Natomiast okazuje się, że działają skutecznie. Niejeden próbował, a tylko Catawiki poradziło sobie ze znalezieniem klienta.
W całej historii tej transakcji zostało popełnione kilka błędów. Wyboru samochodu dokonano trochę „na pałę”. Podoba się? Bierzemy. Nie jedzie się na drugi koniec Europy żeby potem tak działać, trochę kalkulacji w takich przypadkach, na pewno, nie zaszkodzi.
Dużym błędem było też odrzucenie propozycji, która padła przez Ardor. Złota zasada „pierwszego klienta” musi być bezwzględnie brana pod uwagę i potwierdziła tutaj swoją słuszność. Cóż, czasami jesteśmy jednak mocno przekonani o wartości swojego i dopiero życie tę pewność weryfikuje.
