48
W cotygodniowych spotkaniach na żywo staram się wracać czasami do przeszłości, ale takiej z motoryzacyjnym kontekstem. Tym razem zabrałem was do roku 1994 kiedy dane mi było przeżyć na żywo LeMans.
24 godzinne wyścigi najlepiej przeżywa się z dala od telewizora. Jak wszystko co ma jakąkolwiek dramaturgię, w tym mecze piłkarskie, taka rywalizacja człowieka ze słabością własną i sprzętu, najlepiej wypada gdy oglądana z bliska.
Cóż, skoro w Polsce takich imprez się nie urządza a budżet młodego dziennikarza motoryzacyjnego nie był z gumy. Jest jeszcze jedna sprawa, samo siedzenie na trybunach to niestety nie wszystko i chciałoby się bardziej wszystkiego dotknąć, na co nikt nie pozwoli.
Chyba, że jest się właśnie motoryzacyjnym dziennikarzem, a do LeMans jedzie się na wyraźne zaproszenie kumpli z zespołu, który tam startuje. Kiedy zaś jest się mną, najbliższy zespół, który takie zaproszenie może wystosować, stacjonuje na co dzień w Los Angeles.
Całą historię opowiedziałem przy okazji spotkania live, które organizuję na profilu FB co wtorek o 20.21. To akurat odbyło się 2 lutego. Zapraszam do posłuchania i przeniesienia się ze mną w czasie oraz przestrzeni. Gentlemen, start your engines.