Specyficzny, pod wieloma względami, rok 2020 uznawany jest też przez wielu za czas kiedy wszystko stanęło na głowie albo po prostu w miejscu. Cóż, już wcześniej pisałem, że moim zdaniem to tylko plotki a teraz mam w ręku dowód na to, że tak właśnie jest.
Jak wiecie, zajmuję się czasami wyszukiwaniem samochodów dla znajomych czy tych, którzy taką chęć wyrażą. Z drugiej strony pomagam tez samochód sprzedać. Rzadko ta pomoc dotyczy aut współczesnych, chociaż czasami też tak bywa. Głównie to jednak coś starszego.
W tym roku trafiła się urokliwa ciekawostka, konkretnie Triumph Dolomite Sprint, którego pewnie kojarzycie z jesiennej aukcji Ardor z poprzedniego roku. Samochód opisywałem zresztą – tutaj. Wtedy nie znalazł nabywcy zaś właściciel zdecydował o zmianie stanu swojej kolekcji.
Cóż, skoro nastała pandemia, która praktycznie wykluczała nawet wizyty polskich klientów. Może właśnie dlatego podjąłem decyzję o zaoferowaniu auta za granicą. Od początku wierzyłem w tego Angola. Po pierwsze, bo pochodził od mojego kolegi, po drugie bo to wspaniały model.
Ciekawa była również jego historia, bo Dolomite’a kupiono oryginalnie od byłego szwajcarskiego dealera marki Triumph a człowiek trzymał w garażu kilkanaście perełek, z którymi nie za bardzo był skłonny się rozstać.
Po zamieszczeniu stosownych anonsów, wkrótce odezwał się zainteresowany. Dzwonił z dalszej części Niemiec ale czuło się, że raczej jest to poważny klient. Na dodatek miał już w domu model Spitfire a wiadomo, że po takim wstępie ma się zawsze ochotę na więcej.
Ostatecznie, po kilku tygodniach konsultacji, rozmów i sprawdzania informacji, niemiecki klient przyleciał do Warszawy z rodziną. Kilka godzin później transakcja była sfinalizowana a Triumph opuści Polskę jeszcze w tym miesiącu.
Z jednej strony to wspaniale bo auto znalazło nowy dom a sprzedający uwolnił kapitał do kolejnych zakupów. Z drugiej trochę szkoda, że samochód wyjeżdża z Polski. To taka nowa reguła, że najładniejsze sztuki coraz rzadziej w Polsce zostają. I dotyczy ona niestety nawet samochodów, które w Polsce przez kilka lat się utrzymały a z powodu zmian życiowych planów aktualnych właścicieli nie znajdują tutaj nowych chętnych.

Wspomniałem o tym, że Dolomite oferowany był bezskutecznie na zeszłorocznej aukcji Ardor. Co jednak nie znaczy, że Ardor zasypia gruszki w popiele. Wręcz przeciwnie, chociaż z powiązanych ze mną transakcji wynika, że reguła wyjazdu z Polski i tam zdaje się potwierdzać.
To powiązanie w tym przypadku wyglądało tak, że Golfa chciała się pozbyć znajoma kolegi. Ten polecił mnie do pomocy w obsłudze a ja samochód przejąłem i przygotowałem a następnie przekazałem kolegom z Ardoru bo pora była jeszcze zimowa a kabriolet przede wszystkim wymagał parkowania pod suchym dachem czego ja ani właścicielka nie mogliśmy mu zagwarantować.
Golfa kabrio, opisywałem – tutaj – Ardor ogłaszał przez kilkanaście tygodni. Można rzec, że urokliwy VW przestał u nich całą pandemią i dopiero niedawno również znalazł nowy dom, również zagranicą. Co ciekawe, został kupiony niejako „przez internet” czyli nawet bez oglądania.
To takie dwa przykłady z mojego podwórka, trzeci jest w trakcie – to BMW Neue Klasse ogłaszane teraz na Mobile.de – tutaj. Podobnie jak Triumph, BMW uczestniczyło w zeszłorocznej aukcji Ardor i również bez sukcesu. Co nie znaczy, że nie znajdzie domu poza Polską bo zainteresowanie samochodem jest spore.
Moja pomoc nie ustaje i niedługo z przyjemnością przedstawię wam kulisy zakupu pewnego francuskiego cacka, które opisywałem na Lajkoniku i jeden z was podjął trop a nawet dokończył transakcję. Jestem też pewien, że macie takich historii więcej u siebie i zapraszam do podzielenia się nimi. Dbajmy o nasze skarby i wzbogacajmy krajowe podwórko w ciekawostki. Kiedy bowiem wszystkie wyjadą i zostaniemy ze smutnymi pseudo klasykami to już nie będzie tak fajnie.
Marcin Suszczewski, Lajkonik