W latach 90. robiłem samochodem po ponad 50 tysięcy kilometrów rocznie. Jako dziennikarz, potem piarowiec. To znaczy, że spożywałem w tym czasie hektolitry tzw. energetyków. Kto więc, jak nie ja, najlepiej wypowie się w temacie.
Fakt, przyznaję się do wypicia wszystkiego co mogło tylko sprawić, że kolejne kilometry nawinę w stanie względnej przytomności. A kto pamięta polskie drogi w tamtych czasach, ten przyzna, że łatwo nie było. To nie to co dzisiaj nudną autostradą do Poznania. Wtedy to była walka o życie.
Korzystałem ze wszelkich legalnie dostępnych specyfików, nie byłem fanem red bulla, ale kawę wypijałem w każdej ilości. Po tamtych latach przyszedł czas spokojniejszych wojaży oraz izotoników. Popijałem zatem niebieskie płyny spod znaku gatorade czy oshee. Z zadowoleniem.
Komuś ten kolor może się oczywiście kojarzyć z płynem do spryskiwaczy i w chemicznej zasadności będzie nawet całkiem bliski prawdy. Nigdy tego nie zgłębiałem aż dobiegłem pięćdziesiątki i wiele spraw przemyślałem na nowo.
Skutkiem przemyśleń od dwóch lat zmieniłem dietę i tryb życia. Więcej korzystam z nóg i pobytu na powietrzu. Do tego stopnia, że przestałem histerycznie reagować na perspektywę jazdy samochodem bez klimatyzacji. Problem pobudzenia umysłu w trasie pozostał jednak wciąż otwarty.
Zmiana diety doprowadziła mnie do kuracji odkwaszającej i zapoznania z ofertą produktów niemieckiej marki LR. Jak mówią: „bez jazdy nie ma gwiazdy” i w tym przypadku „LR” to taki właśnie Mercedes. Nie dość, że niemiecki to jeszcze na szczycie najlepszych tamtejszych firm.
Specjalizuje się w aloesie, ale w czeluściach obszernego katalogu znalazłem też coś, co zdecydowałem się wypróbować w kontekście koncentracji. Okazja nadarzyła się w grudniu zeszłego roku, miałem do przeprowadzenia cykl trudnych wywiadów o wczesnej porze przez kilka dni.

Pomyślałem, że to akurat moment na testy Mind Master Extreme bo i zadanie do ekstremalnych właśnie należało. Zażywa się to przed walką, wsypując zawartość niewielkiej saszetki na język. Smak jest ok, lekko musujący, koneserzy oranżady w proszku będą zadowoleni.
Nie ma spektakularnych efektów typu wypadania oczu z orbit, ale człowiek zachowuje pion i jasność myślenia. Na pewno trzyma dłużej niż kawa a przede wszystkim nie szkodzi na żołądek tak jak ona. Wiem, wiem, smak kawy i aromat ma moc, ale w zdrowych ilościach. Tu by się nie dało.
Mind Master Extreme stosowałem każdego dnia z owego cyklu spotkać, zaliczyłem je wszystkie w komplecie. Po zażyciu nie miałem herz klekotów ani posmaku w ustach. Po prostu czułem się świeżo i wypoczęty. Nawet zaciekawiony bajaniem rozmówców, a wierzcie mi, nie było lekko.
Po pewnym czasie sprawdziłem Mind Master w trasie. Też działa. Nie masz ciśnienia na picie, jedziesz rozluźniony, łapiesz wszystkie bodźce dookoła. Głowa jest na swoim miejscu i pracuje wydajnie, tak jak trzeba za kierownicą.
Polecam wszystkim spróbowanie Mind Master Extreme jako alternatywy dla kawy i Obajtek Xtreme. Stacje to dzisiaj miejsca kierowcom raczej nieprzyjazne, tym bardziej nie dokładajmy im kłopotu. Mind Master Extreme mam zawsze pod ręką, bo nigdy ni wiem kiedy znów ruszę w trasę.