Nie, to nie będzie o słynnym czeskim rajdzie dla klasyków, ale temat ze wszech miar z Czechami powiązany. Wszak nie da się ukryć, że właśnie stamtąd pochodzi Skoda Roomster a to właśnie do niej wręczył mi ostatnio kluczyk kolega Łukasz, wraz z prośbą żebym ją dla niego uruchomił po rocznym postoju.
Pomyślałem, że to chyba nic wielkiego, wziąłem booster i pojechałem do Anina. Już rzut oka na Skodę powinien mnie postawić w stan alertu, ale zagoniony dniem codziennym przystąpiłem do rutynowych czynności. Przy czym, nie okazało się to zrazu łatwe. Po pierwsze, trzeba było odkopać przód auta spod wielkiej kupy liści. A po drugie, otworzyć maskę, co nie byłoby łatwe z wyłamaną rączką do tego służącą. Na szczęście, w świetle latarki, dostrzegłem odpowiednio do tego skręcony kawałek drutu. Szkoda, Łukasz, że o tym nie wspomniałeś.
Z podniesioną maską, stanąłem naprzeciw kolejnego wyzwania ze strony okolicznej przyrody. Otóż, pędy pobliskich krzewów głęboko zagarnęły Roomstera. Było to wszędzie pod maską a potem jeszcze wyciągaliśmy je spomiędzy zwojów przednich Macphersonów. Ale nie uprzedzajmy faktów.
Booster Bannera poradził sobie z 1.6 tdi bez problemu. A potem jeszcze raz i jeszcze. I chyba tych odpałek było w trakcie przejazdu około ośmiu. Powodem miało być sprzęgło, tak mi się przynajmniej z początku wydawało. Auto stało bowiem tyłem do ulicy, pomiędzy innymi, i należało cofnąć. Niestety z biegów dostępna była tylko trójka i czwórka. Żaden inny. Wsteczny realizowałem więc nogami a rozpędzanie poprzez ślizganie tarczy sprzęgła. Z oczywistym efektem w postaci smrodu w kabinie.
Pierwszym moim przystankiem był tego dnia kolega Świtaj od akumulatorów – już o nim wspominałem tej zimy w Dzienniku i słowo, że o nim napiszę zanim urośnie do rangi legendy – a potem, z działającym aku, ale wciąż bez biegów, do naszego warsztatu. Po wstępnej diagnozie stwierdziliśmy wadliwy wybierak skrzyni biegów, brak funkcji lewej wycieraczki, konieczność wymiany oleju i filtrów (ten od powietrza był czarny jak smoła, chyba dawno nieruszany) oraz nieszczelność wydechu i obecność kilku niesprawnych żarówek.
Skoda zmieniła się nie do poznania, kiedy w końcu opuściła warsztat, ale przede mną była jeszcze zaległa wizyta w SKP oraz rozjeżdżenie auta po postoju. Od razu dały o sobie znać opony, które nie lubią takich przestojów. Wyważyłem je w zaprzyjaźnionym Szablexie – tutaj w Katalogu – i zacząłem nawijać kilometry. Zapach diesla spod maski, dekiel w górę i do listy napraw dołączyła któraś z rurek przelewu paliwa, tym się niedługo zajmiemy. Przegląd w SKP minął bez emocji, przy czym mam wskazanie wiosennej wymiany sworznia w lewym przednim kole. Ostatecznie, nie tak wcale źle.
Do Roomstera zamówiłem profilaktycznie trzy preparaty do paliwa od Forte. Dwa z nich są tu wszystkim dobrze znane i mają wyprzeć wilgoć ze zbiornika (Skoda stała rok z niemal pustym) oraz wyczyścić przewody paliwowe i wtryski. Trzeci, dotąd mi nieznany, zajmie się higieną turbosprężarki. Więcej o nim napiszę, ale to już po zastosowaniu i odjeżdżeniu kolejnych kilometrów. Właściciel chyba nieco zawstydzony, jakoś nie pali się do odebrania samochodu więc przez najbliższe tygodnie czeka mnie trochę więcej czarnej Skody.