To nie jest tak, że w ponad 30 letnim samochodzie możesz sobie bezkarnie ruszyć coś i mieć nadzieję, że nie trzeba będzie dotykać się kolejnego. A kiedy w grę wchodzi układ hamulcowy, sprawy toczą się wartko.
Jak wiecie dogadałem się z EBC Polska – tutaj – na korzystny zakup kompletu hebli do Autobianchi Y10. Zestaw objął tarcze, klocki, bębny i okładziny. Wszystko nowiutkie, prosto z fabryki i naprawdę apetycznie wyglądające.
Zestaw poleżał u mnie miesiąc i w końcu nadszedł czas, że i zaprzyjaźniony mechanik miał chwilę na taką dłubaninę a ja fundusze (z lekkim zapasem) żeby to bezpiecznie przeprowadzić. Zmiana hamulców nie została bowiem zarządzona jako fanaberia.
Do hamulców Y10 miałem spore zastrzeżenia od samego początku a lektura testów z tamtych czasów utwierdziła mnie w przekonaniu, że to dość wrażliwy układ, którego główną rolą jest pozostawać w uśpieniu.
Z kolei doświadczenia ostrzejszego hamowania na mokrym dały mi do myślenia. Przednie koła Y10 natychmiast się blokowały a tył chętnie zabierał się do wyprzedzenia przodu. To jest fajne na torze, ale w ruchu miejskim, kiedy musi ci wystarczyć jeden pas, już niekoniecznie.
Podejrzenie padło na korektor siły hamowania bo o nadsterownej charakterystyce prowadzenia Autobianchi nie trzeba nawet wspominać, wszak to jest zgodne z najlepszą rajdową tradycją a właśnie z takich słynie ta marka oraz Lancia.
I tu wychodzi wielka zaleta takich samochodów jak Y10 bo znalezienie nowego elementu trwało naprawdę chwilę a w moich rękach znalazł się już następnego dnia. I to oryginalny, włoski. W porównaniu do poszukiwań znanych posiadaczom innych marek, to naprawdę rekord.
Inna sprawa, że rzut oka na listę modeli, w których ten sam korektor był stosowany to bardziej jak oglądanie filmu długometrażowego bez mrugania. Od Fiata Uno po Innocenti Elbę ze wszystkim co tylko mieści się pomiędzy tymi widełkami.
Wspominam o tym, bo czasami wydaje nam się, że taka operacja jak zmiana klocków i tarcz (czy ewentualnie bębnów) to sprawa szybka i łatwa. A przecież wspomnieć należy o możliwości zastanych cylinderków w rzeczonych bębnach a to kolejna przeszkoda na drodze do składania.
W Autobianchi cylinderki okazały się w pełni sprawne więc po wymianie korektora i wszystkich nowych elementów z paczki od EBC Polska, przyszedł czas na zrzut starego płynu hamulcowego (a też daleko mu było do ideału) i napełnienie układu nowym.
Nabijałem się z cieniutkich (po pół centymetra) dystansów założonych na wszystkie piasty i nawet chciałem z nich rezygnować. Okazało się, że nie da się bez nich zamontować kół więc po odczyszczeniu z rdzawego nalotu, dystanse powróciły na auto.
Teraz czeka mnie kilkanaście kilometrów żeby wszystko się ułożyło i dotarło, zwłaszcza szczęki tylnych bębnów bo są naprawdę ciasno spasowane pomimo, wydawałoby się, fabrycznych wymiarów. Po tym napiszę jak nowe hamulce, w usprawnionym układzie, się sprawdzają.
Aktualizacja.
W trakcie drugiej jazdy pedał hamulca zaczął zachowywać się nieliniowo. Raz łapał od razu, innym razem wpadał w podłogę bez żadnego widocznego efektu. Świeży płyn hamulcowy zrobił robotę a trzeba podkreślić, że to co odnalazłem w zbiorniczku to był stary i zwietrzały glut.
Z glutem hamowanie jeszcze jakoś szło, natomiast z czystym płynem już niekoniecznie więc do listy z kompletem hamulców, korektorem siły hamowania i płynem doszła jeszcze pompa.
I znowu, ten Fiat (z pochodzenia) sprawił, że koszt nowej z przesyłką wyniósł raptem 50 złotych. Całe szczęście, bo już zaczynało brakować tchu. Ten epilog świetnie natomiast dopełnił tezy z początku tekstu: nie myśl, że w 30 letnim aucie jesteś bezkarny.